Potrzebowałam odpoczynku. Takiego psychicznego. I z całą stanowczością stwierdzam, że nie jest źle:)
Zeszły tydzień - mimo niewielkich postępów, o których się przekonacie za chwilę uważam za udany. Codziennie coś robiłam. Kładłam się spać po prostu zmęczona - fizycznie zmęczona :) bardzo pozytywne uczucie.
Poniedziałek zaczęłam od biegania. Wtorek i reszta tygodnia upłynęła pod znakiem roweru i na prawdę czuję się świetnie:)
Dziś przejechałam z przyjaciółką 32 km w 2 godziny, przeczuwam jutro zakwasy ale to nic.
1) START - 1.07 - 68,0 kg
2) 8.07 - 67,6 kg (-0,4kg)
3) 15.07
4) 22.07
5) 29.07
6) 5.08
7) 12.08
8) 19.08
9) 26.08
10) 2.09
11) 9.09
12) 16.9
13) 23.09
KONIEC - 30.09
Wiem, że niecałe 0.5 kg w dół to niewiele ;/ ale robię jeden podstawowy duży błąd - JEM NA NOC! (no w tym tyg było też sporo alkoholu ale to akurat drobny szczegół) większym błędem są te obfite kolacje i nie bardzo wiem co zrobić, żeby przestać podjadać ;/ jakieś pomysły?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz